Propozycje programowe na spotkanie
IMHO lęk przed herezją wynika z braku zrozumienia własnej wiary. A jeśli czegoś nie rozumiemy, ale uważamy że trzeba się tego trzymać, to popadamy w coś, co po grecku nazywa się "hypokrisia", czyli "podosądzanie" = osądzanie czegoś według niedopasowanych kryteriów. Wtedy litera Prawa jest ponad wszystko. To tak jakby ktoś jechał drogą z Krakowa do Warszawy przede wszystkim zwracając uwagę na przestrzeganie znaków drogowych, a nie na to, dokąd właściwie chce dojechać. Jest wtedy duża szansa, że albo nie dojedzie, albo dojedzie o wiele za późno.

""Kiedy składamy innym świadectwo, naszą troską powinno być ich zbawienie a nie to, aby ich krwi nie było na naszych rękach."
Zupełnie nie rozumiem o co chodzi Autorowi tej efekciarskiej wypowiedzi. A co to jest owo "zbawienie"? Czy właśnie nie osiągnięcie dóbr, do których człowiek jest powołany? A jeśli tak, to skąd niby ma być czyjaś krew na naszych rękach? Chyba tylko wtedy, jeśli "zbawienie" pojmujemy jako pospieszne wyekspediowanie kogoś do nieba, nawet jeśliby się miało go przy tym zabić... Ale na tym właśnie zbawienie nie polega, chyba że w jakiejś sekciarskiej wersji. Bo czy można kogoś "zbawić" mając czyjąś krew na rękach??? A jeśli składamy komuś świadectwo, to wg biblijnej logiki nie dlatego, aby kogoś zbawiać, ale dlatego, aby zaświadczyć o prawdzie. Tak jak to zrobił np. Jan Chrzciciel wobec wysłanników z Jerozolimy.

"to samo słowo może mieć różne zastosowania"
Otóż jest gorzej: Reformacja zupełnie wywróciła biblijną semantykę tak ważnych ternów jak zbawienie, odkupienie, usprawiedliwienie, przebłaganie itp. itd. Niestrudzony BXVI wiele z tego wyprostował w swoich encyklikach i w dziele "Jezus z Nazaretu". Np. usprawiedliwienie to wcale nie jest jakiś "sądowy wyrok uniewinnijący", ale uczynienie człowieka autentycznie sprawiedliwym. Konsekwencje tego, że "jedno słowo ma różne zastosowania" mogą być niestety dramatyczne dla naszej wiary - w pewnych kontekstach oczywiście.



  PRZEJDŹ NA FORUM